Dzisiejsza edukacja to strata czasu
To nie jest atak na nauczycieli. To nie jest hejt na wiedzę. To nie jest wołanie o anarchię.
To pytanie – odważne i niewygodne: czy szkoła, jaką znamy, wciąż spełnia swoją rolę? Czy młody człowiek wychodzący z 12-letniego obowiązkowego systemu nauczania naprawdę jest przygotowany do życia, pracy, relacji, świadomego uczestnictwa w świecie?
Coraz więcej ludzi – uczniów, rodziców, nauczycieli – zaczyna widzieć to, o czym wielu bało się mówić głośno: dzisiejsza edukacja to w dużej mierze strata czasu. I to nie dlatego, że uczenie się jest złe – ale dlatego, że system, który je organizuje, jest głęboko niedopasowany do realiów współczesności.
Edukacja zaprojektowana dla XIX wieku
Szkoła, jaką znamy, powstała w odpowiedzi na potrzeby rewolucji przemysłowej. Potrzebowano ludzi, którzy:
- będą punktualni i posłuszni,
- wykonają polecenia bez zadawania zbędnych pytań,
- będą funkcjonować w strukturze hierarchicznej,
- zniosą 8-godzinny dzień pracy.
Zastanów się: czy dzwonki co 45 minut nie przypominają sygnałów z taśmy produkcyjnej? Czy oceny nie są formą punktowego systemu motywacji – jak marchewka i kij? Czy szkoła nie trenuje bardziej „dopasowania do systemu” niż rzeczywistego rozumienia świata?
Wiedza szkolna a życie codzienne
Pomyśl o tym:
- Ilu dorosłych zna tabliczkę mnożenia, ale nie wie, jak negocjować warunki umowy kredytowej?
- Ilu zna na pamięć budowę pantofelka, ale nie wie, jak zadbać o zdrowie psychiczne, rozpoznać wypalenie czy załamanie emocjonalne?
- Ilu pisało wypracowania o „Lalce” Prusa, ale nie wie, jak napisać sensowne CV, e-mail biznesowy, jak wycenić swoją pracę czy rozliczyć podatki?
Nie chodzi o to, by deprecjonować literaturę, historię czy biologię. Ale o proporcje. O brak praktycznego przygotowania do realnego życia.
Marnowanie potencjału i czasu
Wielu uczniów nie odnajduje się w szkolnych ramach. Mają pasję, energię, zainteresowania – ale system każe im siedzieć cicho, realizować podstawę programową i nie wychodzić poza szereg.
Wybitni muzycy, programiści, mechanicy, kucharze – w szkole często czują się „nieudacznikami”, bo nie wpisują się w schemat „dobrego ucznia”. A to system nie widzi ich wartości.
Sir Ken Robinson mówił: „Szkoła zabija kreatywność”. I miał rację. Zamiast wzmacniać unikalność dziecka, szkoła często ją tłumi, wyrównując wszystkich do jednego poziomu – jakby wszyscy mieli robić to samo w ten sam sposób.
System oparty na strachu i ocenie
Większość uczniów nie uczy się z ciekawości. Uczy się, bo musi, bo będzie kartkówka, bo będą konsekwencje. Czy to naprawdę edukacja, czy tylko tresura?
Oceny to w rzeczywistości system manipulacji:
- Uczysz się nie po to, żeby zrozumieć, tylko żeby dostać dobrą ocenę.
- Boisz się błędów – zamiast się z nich uczyć.
- Rywalizujesz z innymi – zamiast współpracować.
Efekt? Młodzi ludzie boją się porażki, nie wierzą w siebie, nie znają swoich mocnych stron. Szkoła nie wspiera rozwoju, tylko często go blokuje.
Co mówią badania?
W 2023 roku opublikowano raport OECD na temat edukacji i dobrostanu młodych ludzi. Wnioski są alarmujące:
- Poziom stresu wśród uczniów w wieku 12–18 lat drastycznie wzrósł w ostatnich latach.
- Wielu uczniów nie potrafi wskazać, po co chodzą do szkoły – poza „żeby dostać papier i iść dalej”.
- Znaczna część wiedzy przekazywanej w szkole zostaje zapomniana w ciągu 6 miesięcy od zakończenia nauki.
A mimo to system trwa dalej – jakby nikt nie miał odwagi powiedzieć: „to nie działa”.
Edukacja ≠ Szkoła
Wielu rodziców i uczniów coraz częściej wybiera alternatywne ścieżki:
- Edukacja domowa, która daje wolność, elastyczność i możliwość podążania za zainteresowaniami.
- Szkoły demokratyczne i Montessori, gdzie dziecko ma realny wpływ na swoją ścieżkę rozwoju.
- Samokształcenie, które w dobie Internetu stało się łatwiejsze niż kiedykolwiek wcześniej.
Bo uczenie się nie musi wyglądać tak, jak wygląda szkoła. Wręcz przeciwnie – najbardziej efektywna edukacja często dzieje się poza nią.
Co możemy zrobić?
Nie musisz od razu wywracać systemu. Ale możesz:
- Zacząć zadawać pytania – sobie, swoim dzieciom, nauczycielom.
- Zachęcać dzieci do rozwijania pasji, nawet jeśli nie są „przedmiotowe”.
- Nie oceniać ich przez pryzmat ocen szkolnych, ale przez to, kim są jako ludzie.
- Szukać alternatyw – książek, podcastów, kursów online, projektów społecznych.
- Tworzyć przestrzeń do samodzielnego myślenia, zadawania pytań, eksperymentowania.
Bo edukacja to nie egzamin, tylko droga. A każda droga może wyglądać inaczej.
Na koniec – pytanie do Ciebie
Czy czujesz, że szkoła przygotowała Cię do życia – czy tylko „wytrenowała” do zaliczania kolejnych etapów?
Czy Twoje dziecko, wchodząc w dorosłość, zna siebie, potrafi myśleć niezależnie, radzić sobie z emocjami i złożonością świata?
Jeśli odpowiedź brzmi „nie” – to nie Twoja wina. Ale możesz coś z tym zrobić. Bo niezależne, świadome, krytyczne myślenie zaczyna się od odwagi zadania jednego pytania:
Czy to wszystko naprawdę ma sens?